"How I met my Power Armor"
-Stać! -krzyknął pułkownik. - Coś cie za jedni? Pierwszy raz was tu widzę.
Czterech przybyszy wystrojonych w przedziwnie wyglądające pancerze nie odpowiedzieli na jego pytanie. Mimo całej kompani wycelowanych w nich karabinów, nieznajomi próbowali uniknąć spotkania. Dobrze wiedzieli, że nie mogą się mieszać w sprawy Powierzchniowców, właśnie tego od zawsze nauczał ich Kapłan Bractwa.
Jak to zwykle bywało w Górach Skalistych panował przeraźliwy upał, który dawał się we znaki
wszystkim zamieszkującym je mieszkańcom, ale to właśnie dzisiaj temperatura była jeszcze wyższa. Cisza, która nastała po rzuconym przez pułkownika pytaniu, przerywało tylko ledwo słyszalne bzyczenie Pustynnej Muchy.
-Zadałem pytanie! Żądam natychmiastowej odpowiedzi inaczej zostaniecie zatrzymani! -wypowiadając to zdanie Callahan wypluł cygaro, które z taką skrupulatnością lubił wypalać do końca. - W imieniu prawa zostajecie zatrzym...
W tym momencie seria z CKMu nieznajomego przeleciała wzdłuż chowającej się za skałami kompanii Callahana. W jednej chwili z błogiej i nie przerwanej ciszy, zrodził się chaos, który przynosił śmierć każdemu kto usłyszał jego imię. Nieznajomy oddział Opancerzonych spychał Posterunkowych w dół zbocza, gdzie znajdowały się strome klify prowadzące do doliny ze skażoną od promieniowania rzeką.
-WARDOG! DZIWKO, RUSZ SWOJĄ DUPĘ! KOMPANIA, OGIEŃ ZAPOROWY!
Kobieta szybko zrozumiała polecenie swojego dowódcy. Nie miała może finezji w tym co robiła, ale wszyscy wiedzieli, że była najlepsza w kompanii. Niektórzy nawet twierdzili, że w całym plutonie stacjonującym w Górach Skalistych.
-Vargas, Cross na co wy, kurwa czekacie? Ładować tą bazooke! - Callahn zdezorientowany całą sytuacją szybko wyciągnął następne cygaro, aby uspokoić choć na chwilę swój umysł. Właśnie dzięki temu podejmował trzeźwe decyzje na polu bitwy. - SZAFOT, BIEGIEM ZA TĄ DZIWKĄ! -Zdziwiony chłopak spojrzał na dowódcę, aby upewnić się czy to aby na pewno o niego chodzi. -JAZDA!
Szafot był świeżo przyjętym do Posterunku rekrutem. Ten patrol był jednym z jego pierwszych, i to właśnie dla tego wszyscy traktowali go jako młokosa. Bał się on dosłownie wszystkiego. Między chłopakami z kompanii często krążyły dowcipy na temat 'walecznej' odwadze Szafota.
Teraz też się bał, ale postanowił pokazać, że on też ma jaja. Szybko sprawdził czy jego zużywany już KM po poprzedniku jest przeładowany i gotowy, aby posłać jednego chociaż z napastników do piachu.
Nad głową wybiegającego z za skały Szafota przeleciał ze świstem pocisk, który trafił idealnie w cel. Na twarzach Vargasa i Crossa zagościł szeroki uśmiech po tym jak zobaczyli dwóch obcych podających na ziemię. Opancerzeni spostrzegli straty w swoim oddziale i szybko zaczęli się wycofywać. Obrali również za cel walecznych chłopaków z bazooką, gdyż to oni sprawiali im największe zagrożenie. Kompania Callahana zaporowo ostrzeliwała pozostałą dwójkę, lecz zbroję, które nosili odbijały całą amunicję skierowaną w ich stronę.
Do akcji wkroczyła Wardog, która ze względu na brak jakiegokolwiek pancerza była zwinna jak kocica. Nie nosiła ze są również KMu, ponieważ uważała go za zbędny balast. Jej bronią był jedynie pistolet i nóż bojowy. Szybkimi zwodami zdążyła uniknąć ogień przeciwniki i obejść go. W momencie gdy znajdowała się za jego plecami, zgrabnym ruchem przecięła wiązkę grubych przewodów wystających z pancerza. Nieznajomy zaskoczony tym co się stało zaczął się szamotać i odrzucił CKM. W obawie przed otrzymaniem ciosu gołą, lecz ciągle stalową ręką Wardog odskoczyła na bezpieczną odległość, to właśnie wtedy usłyszała, że jej przeciwnik zaczyna się dusić. "Musiałam przeciąć zasilanie mechanizmu do dostawy i filtracji powietrza" pomyślała. Odgłosy pod hełmem stawały coraz głośniejsze. Gdy jego głos przeszedł w pisk zaczął szybko szukać zapięć tej metalowej trumny na jego głowie. Po niekończącej się walce o przetrwanie udało mu się w końcu zachłysnąć ten upragniony haust powietrza. Nieznajomy natomiast nie nacieszył się nim zbyt długo. Przerażony Szafot stał z twarzą przyłożoną do celownika KMu, który wymierzony był w głowę już bezhełmnego napastnika. Jedna wystrzelona kula wystarczyła. Opanczerzony upadł na ziemię, a wraz z nim łzy Szafota spływające po twarzy. To właśnie teraz po raz pierwszy zastrzelił człowieka. Już teraz nikt, nikt nie będzie mówił, że brak mu odwagi. Wardog nigdy nie miała w zwyczaju uśmiechać się lecz tym razem widać było ledwo zauważalny grymas , który można było odczytać jako uśmiech gratulacji.
-Kończymy Panowie. - powiedział Callahan, po czym wychylił się z za skały, podniósł wiecznie zakrywające jego wzrok okulary przeciw słoneczne i wycelował w najmniejszego i zarazem ostatniego przeciwnika. Jak wszyscy przewidywali ten jeden strzał zakończy tą bitwę. Jego Springfield nigdy się nie mylił jak w magazynku miała .45 .Po wystrzale z tak wspaniałego pistoletu, pocisk przeciął powietrze trafiając idealnie w lewe oko przeciwnika. Precyzja pułkownika była na tyle wielka, że mimo osłony jaką był hełm Opancerzonego, trafienie przebiło wzmacniane monitory w oczodołach maski, tym samym przynosząc natychmiastową śmierć właścicielowi zbroi.
Gdy zgiełk bitwy zelżał, kompania zaczęła zbierać się w przepisową formację licząc straty i opatrywać rannych. Wardog jak zwykle zbierała oklaski i aplauzy swoich braci z oddziału, lecz w typowym dla niej stylu spławiła swoich 'wielbicieli' i ruszyła w stronę chłopaka.
-Gratulację - wymamrotała to krótkie słowo do ciągle łkającego Szafota. Chłopak z niedowierzaniem siorpnął nosem
-Dziękuję - uśmiechnął się mimo resztek łez na policzkach.
Vargas i Cross świętowali swoje zwycięstwo tak jak na braci przystało. Zachowywali się identycznie więc ich tańce i śpiewy były niemalże idealnie zsynchronizowane. To właśnie oni jak nikt pasowali do oddziału ciężkiego gdyż nie musieli się nawet komunikować ze sobą, a wiedzieli co myśli drugi.
-Brawa dla wszystkich, a w szczególności dla tych, którzy sprawdzili się najbardziej w tym bagnie. Vargas, Cross! Do mnie! Idealna akcja, w nagrodę każdy z was dostanie łup pokonanych przeciwników, a Posterunek na własne barki przyjmie koszt naprawy tych cacuszek. Wardog, ty sikso! Jak zwykle niezawodna. To samo tyczy się ciebie. Możesz zabrać swoją nagrodę.
-Nie chcę
-Co-oo? Co to za niesubordynacja?! Jak twój dowódca daje ci twój żołd to go bierzesz, zrozumiano?!
-To kot go zabił - po tych słowach cała kompania spojrzała zaskoczona na Szafota. Chłopak nie wiedział czy ma się spalić ze wstydu czy bić się w pierś i być dumnym jak paw.
-Wardog, a niech cię psia mać, Szafot możesz zabrać swój łup! No i na koniec ten mój. Hełm już niezdatny, ale zbroja niczego sobie. Wracamy do dowództwa złożyć raport. Kompania, za mną marsz!
No to tyle :D Taki mój flaf do mojej nowej Stalowej Policji. Chłopaki są już przerobieni na frakcyjnych jak się pewnie domyślacie do Posterunku :D Od razu rzucam fotki, ale powiem Wam, że malowanie było dość na szybko.... nie spędzałem przy nich nie wiadomo ile godzin, ale też nie za mało... tak, że proszę bardzo, zapraszam do oglądania
To może rozkręcimy NS RPG u nas :)
OdpowiedzUsuńWidziałem przecież dziś na żywo i zdjęcia ich przekłamują. Trochę się świecą, a tego nie spostrzegłem na żywca i trochę za dużo cienia mają względem rzeczywistości.
Mówisz speed painting. Wpisz tą frazę na google i porównaj wyniki ;)
Wiem jak wgląda speed painting Miśku :D tylko jak inaczej nazwiesz malowanie ich pancerzy w stylu: biały podkład->mieszanka brązowych kolorów z szarym dało mi bazowy kolor(od razu prysnąłem wszystkich)-> czarny wash z olejnych->ledwo w paru miejscach highlight ->brązowy wash z olejnych ->lakier xD jak na moje malowanie normalnie to to się nazywa speed painting... zazwyczaj siedzę ok. 40h na model... a tutaj jakoś tak po 2-3h na model xD
UsuńPrawdziwe falloutowe Brotherhood of Steel, fajne malowanie ( w oczy rzuca szczególnie dziewucha, podkoszulek, skóra - świetnie operujesz światłem), no i te podstawki - klimat jak trzeba, pustynne postapo, ładnie kontrastujące z postaciami.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Bardzo fajnie pomalowane modele. Jak na szybkie malowanie naprawdę super.
OdpowiedzUsuń